Szukaj
Close this search box.

Zakupy bezrefleksyjne

zakupy bezrefleksyjne zdrowe odchudzanie

Zakupy bezrefleksyjne, a jednak z przebłyskiem geniuszu

Zacznę może od tego, że jeśli już wybieram się na zakupy, to muszę mieć powody, a żeby były niezbite, to zapisuję je na kartce. To z przezorności, by nie dać się omamiać nachalnym promocjom, jak cnotliwa pensjonarka staremu żigolakowi. I właśnie na tejże kartce pojawiło się hasło „torba”.

Moja Donatka, jak usłyszała, że planuję zakupy, to zaproponowała wyprawę do Krakowskiej Mekki handlu – czyli Factory. W sumie pomysł uznałam za całkiem niezły, bo kupowanie torby przez Internet dowiodło, że rzeczy w świecie wirtualnym nie zawsze są takie, jak nam się wydają. A niejednokrotnie nasze oczekiwania bywają w innej proporcji niż fotografia sprzedającego.

Wielość sklepów oferujących torby, skoncentrowanych w jednej bryle, było argumentem, który absolutnie mnie przekonał – a do tego Empik w gratisie. Donata z kolei ucieszyła się na myśl, że wyskoczymy wspólnie do centrum. Pochodzimy po sklepach, pobuszujemy w ciuchach, a może trafi się coś ciekawego, jakaś koszulka, spodnie, buty, coś potrzebnego, ale niekoniecznie niezbędnego, z tym, że obowiązkowo w atrakcyjnej cenie.

I z tymi oczekiwaniami przestąpiłyśmy próg galerii. Donia widząc moje zniecierpliwienie od razu ustawiła mi azymut na odpowiedni sklep i ku mojej uciesze, torby ukazały się zaraz po wejściu. No cud boski, jak nic. Nie musiałam wiele szukać, bo torbę chciałam niebieską albo granatową. Patrzę. Jest. Wisi i czeka na mnie. Samotna, jedna jedyna na haku, jak pęto kiełbasy w mięsnym w piątek przed zamknięciem. Od razu porwałam, przerzuciłam przez ramię. Idealna… Taką chciałam i w zasadzie, to już mogłabym jechać do domu, gdyby nie fakt, że jeszcze Donia chciała coś wybrać dla siebie.

torba i zakupy bezrefleksyjne
torba i zakupy bezrefleksyjne

No i zaczęło się… coś co znoszę cierpliwie, mimo że w środku właśnie ma miejsce erupcja wulkanu niezadowolenia. Podejrzewam, że wyglądamy jak klasyczne małżeństwo. Ona chce kupić, ale jeszcze nie wie co, więc ogląda wszystko, by później mnie zapytać o poradę. A ja, pewnie jak większość reprezentantów płci brzydkiej, odpowiadam najpierw pragmatycznie: „a jest Ci to potrzebne”, „ale masz już podobne buty”, „w tamtej bluzce było lepiej” itd. Im dłużej trwa proces zakupów, tym bardziej robię się poirytowana, to z kolei przekłada się na zwiększoną dyplomację wypowiedzi „no może tak” „no sama nie wiem” „a Ty jak się w tym czujesz”.

Faza końcowa eksploracji sklepów, to już klasyczny radykalizm, precyzyjny jak ręka chirurga. ALBO mi się podoba, to co chce kupić moja druga połówka, ALBO nie, byle tylko wyjść z tego przybytku. I tak było tym razem, dokładnie ta sama sekwencja, zakończona obietnicą, że „ze mną na zakupy to już nigdy więcej nie pójdzie”. I dobrze!

 

Foch. Foch! Zakupy bezrefleksyjne ciąg dalszy…

 

Obrażenie się na siebie, to konieczność. Jak wzorcowy suspens w powieści kryminalnej, po to, by za parę minut nastąpił zwrot akcji. Zgodna selekcja łupów i marsz pokutny do kasy.

I właśnie w tym momencie niezbędna okazała się ta moja wielka torba, co to uszła z haka. Wszystko, co Donia miała do zabrania wpakowałyśmy do torby, odkrywając, że ona ma jeszcze w środku jakąś torebeczkę, saszetkę, czy coś w tym guście…

 

Uznałam, że obejrzę ją dokładnie w domu. Po tym maratonie między półkami i ludźmi, czułam się kompletnie wyssana z energii.

Zadowolenie zawsze wraca do mnie w drodze do domu. Tak i tym razem. Byłam szczęśliwa, że Donia zaproponowała tak owocny wyjazd, ale maiłam spore wyrzuty sumienia, że na zakupach nie potrafię zachować się, jak na kobietę przystało – godnie i rozrzutnie. Przynoszę wstyd swojej płci. Nie wiem, który to już raz postanowiłam sobie, że zapanuję nad swoimi emocjami. Całe szczęście Donata zaproponowała fantastyczne rozwiązanie, coś co jest ewenementem sztuki kompromisu.

Powszechnie przyjęło się, że idealny kompromis ma miejsce wtedy, kiedy obydwie strony są równie niezadowolone z przyjętego rozwiązania. Natomiast moja partnerka zaproponowała, coś przeciwnego tzn. kompromis, który jednakowo zadowala każdą ze stron. I umówiłyśmy się, że następnym razem zostawia mnie w Empiku, a ona rusza na podbój ciuchów i innych gadżetów. Doskonałe! Już nie mogę doczekać się kolejnych wspólnych zakupów.

 

Jak zwykle wątek poboczny przejął prym i teraz to już nie wiadomo, gdzie ta moja bezrefleksyjność jest pogrzebana.

 

A ona pogrzebana jest właśnie w torbie i została obnażona w domu, podczas oglądania tego, co każda z nas kupiła. Donatka pokazała mi się w każdym fatałaszku, a ja dumnie zaprezentowałam torbę. Zachwalałam liczebność kieszeni, ładną podszewkę i dodatkową saszetkę? I to właśnie był dowód rzeczowy na mój nonszalancki sposób robienia zakupów.

Saszetka wcale nie była saszetką ani torebką, ani niczym co byłoby mi dotychczas znane. Otwarłam ją a ona z saszetki zrobiła się płaską szmatą. Takie jakieś materiałowe origami z UK, a nie Japonii. I być może z tego powodu, nie mogłam nic z tego złożyć, prócz rzeczonej saszetki. Jednakże podstępna dedukcja podpowiadała mi niczym sufler podczas spektaklu, że to po coś jest. I z pewnością nie po to by składać i rozkładać w ten sam kształt. W takim razie po co? Pomysłów miałyśmy wiele, jednakże żaden nie był przekonujący: podkładka pod tyłek na brudnej ławce, kocyk dla psa w poczekalni, pokrowiec na ipada. itp

Całe szczęście nie wyrzuciłam jeszcze etykietek z zakupów i postanowiłam sprawdzić, czy nie kryje się tam jakieś tajemnicze rozwiązanie. Owszem kryło się. I w jednej chwili wszystko stało się jasne. Te przepastne kieszenie i przegródki w środku, a nawet ten kocyk dla pupila. Otóż kupiłam torbę dla matek wraz z przewijakiem! Ja stara baba – kupiłam sobie przewijak.

Wysiłku prokreacji podejmować nie zamierzam, nawet jakby mi sam Kaczyński drugie i trzecie 500+ dawał, ale przewijak postanowiłam zatrzymać na jakąś inną okoliczność. Oby nie na starość. Początkowo nosiłam się z zamiarem oddania go komuś, kto ma jakiegoś maluszka, ale mój babyradar nikogo nie namierzył, więc postanowiłam zatrzymać gadżet, a nóż się przyda. I rzeczywiście długo nie trzeba było czekać, bo przewijak jest niezwykle poręczny, i doskonale sprawdza się podczas wycieczek rowerowych, jako mikrokocyk. Wystarczy podrzucić pod głowę plecak, usadzić się na przewijaku i można leżeć nawet w mokrej trawie. Sprawdziłam i polecam. Genialne dla rowerzystów.

Widoki z poziomu przewijaka są fantastyczne. Polecam 🙂 🤪

Autor: Dorota Hojda (Dseo www.dseo.pl)

 

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.