Szukaj
Close this search box.

Ekologiczna Winnica Jura pokonana rowerem

Winnica Jura

Ekologiczna Winnica Jura – krótka historia o tym, jak zostać nabitym w butelkę

Przeglądając wydarzenia na różnych forach rowerowych, zakuł nas w oczy piknik, którego organizatorem była Ekologiczna Winnica Jura. Podejrzewam, że każdy amator zdrowego odżywiania i koneser win, marzy o takim niedzielnym wypadzie za miasto. Może niekoniecznie na rowerze, ale…  Jakieś małe co nieco, chociażby na jedną nóżkę, nie powinno zmiażdżyć wskazań alkomatu. Poza tym wnikliwa analiza lapidarnego tekstu zapowiadającego, czekające nas atrakcje, jasno dawała do zrozumienia, że będzie degustacja, a nie libacja. Piknik rozpoczyna się przed południem, a kończy o godz. 17.

W tym jakże krótkim czasie przewidziano masę interesujących wydarzeń, jak chociażby wspomniane wcześniej smakowanie win. Ale jak wino, to i ser – i to ten produkowany lokalnie, do tego miód i inne wyroby pszczelarskie. A żeby nie było tylko konsumpcyjnie, to i przejażdżka traktorem, czy wycieczka po winnicy w asyście osoby, która opowie historię tegoż miejsca.  Wstęp, niestety „nie-wolny”, lecz płatny symboliczne 5 zł/os.

Ekologiczna Winnica Jura
Ekologiczna Winnica Jura

To tyle tytułem wstępu

Siadamy na rowery o godzinie 11 (jak zwykle z lekkim poślizgiem), tak żeby nie przyjechać ani za późno, ani za wcześnie. Tym bardziej, że nastawiona nawigacja wskazywała 22 km od naszej lokalizacji. Jak to możliwe??? Po dziś dzień nie rozumiem, tym bardziej, że mniej więcej wiedziałam dokąd jedziemy, i że z pewnością jest tam więcej niż 22 km. Ale żeby się pomylić, aż o drugie tyle… ?

Osobiście uważam, że za tę „pomroczność jasną, czy ciemną”, winne jest wino, które oczami wyobraźni już piłam, i rzecz jasna te niemożliwe do zniesienia upały, które nie tylko ludzi, ale i urządzenia przegrzewały ponad miarę. O czym przekonałyśmy się nie raz podczas jazdy. Nasze telefoniczne nawigacje działały naprzemiennie, i co rusz pokazywały coraz to większy dystans. To tak jakby wpaść w jakąś przeklętą pętle czasu i przestrzeni, i mimo pokonywanych kilometrów, do miejsca docelowego miałyśmy coraz dalej, a i do domu też nie było bliżej. Jakiś taki paradoks GPS w zenicie słońca. Całe szczęście po około 20 kilometrach dezinformacja z telefonów wyparowała.

Pierwsza stacja

W zasadzie, to wszystko było wiadomo na stacji benzynowej Orlen, na której przystanęłyśmy w celu uzupełnienia bidonów w wodę, i aby wybrać trochę gotówki na czekający nas winiarski eko – spęd. Zakupy się powiodły, bankomatu niestety nie było. Ale skorzystałam z możliwości pobrania gotówki z kasy, podczas płacenia za towar. Troszkę musiałam poczekać, bo pani ekspedientka nowa, i nowa też dla niej tego typu transakcja. Nie jestem osobą niecierpliwą, tym bardziej w tak komfortowych warunkach, czyli klimatyzowanym pomieszczeniu, gdy za progiem żar z nieba rozlewa się po płycie asfaltu. Odczekałam, może 5 min, rozmyślając o tym, jakie to wygodne, że nie musimy szukać bankomatu, i że kupimy parę butelek eko – wina do domu. Z mirażu brutalnie wyrwało mnie nawoływanie Pani, że mogę przyłożyć już kartę do czytnika. Co niniejszym uczyniłam. Zabrałam zimną wodę i ruszyłyśmy w kierunku naszej „Kany Galilejskiej” zwanej Winnicą Jura.

Fatalny odcinek trasy

Nasza trasa przebiegała przez Kraków, Kryspinów, Liszki, a dalej Przeginię Duchową i Rybną. Jednogłośnie, w plebiscycie na najgorszy fragment trasy, pod względem ruchu drogowego i chamstwa, wygrywa Kryspinów – Liszki. Do dziś nie wiemy, czy to kwestia jeziora, na które zjeżdża się również okoliczna hołota, czy klimatu, czy może to taka lokalna genetyka. Ale zdarzyło się, iż dwukrotnie mijał nas skuter z dwoma chłystkami na pokładzie, którzy podczas manewrów wyprzedzania wydawali z siebie dźwięki, jakby ich ktoś na tępy pal nabijał. Nie na żarty można się było wystraszyć. Gdybym była funkcjonariuszem, to już mieliby dożywotnio odebrane prawo jazdy, z adnotacją w dokumentach, że idiotom zabrania się prowadzenia jakiejkolwiek maszyny, czy pojazdu, włączeni z dziecięcym wózkiem. Zresztą rozmnażania też bym im zakazała. A może za karę rzeczywiście nabiła bym ich na pal i porównała akustykę…

Ostatnia stacja przed Winnicą Jura

To właśnie na niej uświadomiłam sobie, że na poprzedniej stacji paliw dokonałam zakupu wody, a zapłaciłam jak za woły, ponieważ nie wzięłam od pani ekspedientki gotówki, którą winna mi była wydać. No cóż, ja się też nie upomniałam, a wystarczyło tylko 5 min nieuwagi. Myślę, że ona i ja działałyśmy schematycznie. Ja zachowałam się jak podczas typowych zakupów, a ona tradycyjnie jak przy sprzedaży. W każdym razie, nasza piękna wizja i blisko 40 km zostawione za plecami, sprawiło że tyłek zabolał nas jeszcze bardziej. I to nie tylko z bólu, ale i z żalu wielkiego, że załapiemy się tylko na skromny kubeczek wina. No, chyba, że będą mieć tam terminal do kart?

Jedyne co pozostało, w tych okolicznościach, to zadzwonić na Orlen, przypomnieć się, i liczyć na cud uczciwości. I ten właśnie się zdarzył. Z tego miejsca bardzo dziękuję miłej Pani ze Stacji Orlen w Krakowie. A właścicielowi tejże gratuluję, tak godnego zaufania i solidnego pracownika.

Zdeterminowane jedziemy dalej – azymut Ekologiczna Winnica Jura

Im dalej tym gorzej. O tyle gorzej, że ciągle pod górę, a im bliżej winnicy tym przewyższenia większe. Nawet widoki ledwo rekompensowały wysiłek. Przez to, że trasa na początku została podstępnie sfałszowana przez GPS, to niestety czas dotarcia, znacznie odbiegał od oczekiwanego. Co gorsza w portfelu tylko 40 zł., a czas zakończenia pikniku bliski. No, nie tak to miało wyglądać. Ale jak to mawia moja przyjaciółka Justyna „zawsze mogło być gorzej”. Czy aby na pewno?

Ekologiczne Winogrona Winnica Jura
Ekologiczne Winogrona Winnica Jura

Na miejscu…czyli rozczarowania ciąg dalszy

Zapłaciłyśmy przy wejściu, a następnie wzięłyśmy stery w ręce i poprowadziłyśmy rowery na sam szczyt wzgórza. Widok absolutnie piękny. Tym bardziej uroczy, że na horyzoncie pojawiły się czapy namiotów, pod którymi byłyśmy pewne, że znajdziemy kubeczek schłodzonego wina, gotowego na zapowiedzianą degustację, i ser na zabicie głodu. I co? I właśnie nic. Zamiast degustowania, zdegustowane odeszłyśmy z niczym.

Serów już nie było, a może wcale nie było – a my takie głodne. Jedyne, co znalazłyśmy na stole to miód i wino. Miodem nie byłyśmy zainteresowane, bo mój wujek ma pasieki i zaopatrujmy się u niego. Natomiast wino było w cenie 40 zł. za malutka butelczynę. Przyznaję, że spodziewałyśmy się nieco niższej ceny, bo jest to, jakby nie było, produkt kupowany bezpośrednio od producenta. Co więcej wydawało nam się, że podczas takiego pikniku, trunek ten powinien być zdecydowanie tańszy. Już nie wspominając o możliwość darmowego skosztowania wina przed zakupem. W końcu jesteśmy w winnicy, a nie w markecie.

Wrażenia końcowe Ekologiczna Winnica Jura

Co do reszty atrakcji, to traktor był, jako żywo. Przewodnika – gospodarza nie dostrzegłam, a nawet nie szukałam zbyt wnikliwie, bo być może znowu okazałoby się, że nas nie stać. W zasadzie, to co zastałyśmy nie pozostawiło nam żadnego wyboru, jak tylko chwilę odpocząć i jechać z powrotem. Na tym wzniesieniu dosyć mocno wiało źle pojętym marketingiem, który nabija kabzę winnicy, a przy okazji klienta w butelkę.

Piknik Winnica Jura
Piknik Winnica Jura

Byłyśmy przekonane, że jeśli ktoś organizuje tego typu imprezę, z płatnym wstępem, to w ramach tego powinien coś od siebie dać. Bo malownicze widoki, które zaczarowują widza, to nie zasługa winnicy Jura, ale matki natury, i jej ukształtowania. I w zasadzie, to mogę patrzeć na nie za darmo. Wiem, że 5 zł., to też nie majątek, który dawałby mi prawo uzurpować sobie butelkę na wynos. Co to, to nie! Zresztą pojechałyśmy tam z zamiarem jej kupienia, z tym że okoliczności nas trochę wyhamowały po drodze, a może to i nawet lepiej (organizator nie posiadał terminala do obsługi kart płatniczych). Nasza wycieczka tam, to taki pstryczek w nos, dla tych co go zadzierają. Przyjechałyśmy i nie nabiłyśmy Winnicy sakwy, ale nie czujemy, by na to zasłużyli, choć wino może i jest tego warte.

Autor: Dorota Hojda (Dseo)

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.