Coaching, a zdrowe odchudzanie – czyli jak moja mama stała się pierwszym coachem PRL-u
Ostatnio natknęłam się na bardzo ciekawy artykuł, który ukazał się w Gazecie Wyborczej, w wydaniu elektronicznym. Otóż gdzieś, lecz nie pamiętam gdzie, z pewnością nie w Polsce. Myślę, że nie ma to nawet większego znaczenia, ponieważ bardziej skupiałam się na hotelu i okolicznościach, w których ów eksperyment przeprowadzono. Oczywiście nazwy tego przybytku również nie pamiętam, a może nawet nie podano. Po takim wstępie, sama nie mogę oprzeć się wrażeniu, że raczej wątpliwe ze mnie źródło informacji. A może nie.
Inaczej. Albo „Wróć” – jak to moja mama ma w zwyczaju mawiać.
Ja po prostu doskonale filtruję dane i skupiam się na samej esencji. I tego się trzymajmy. Dla bardziej dociekliwych, którzy mogą sądzić, że właśnie popełniłam grzech brawurowej ignorancji, mam propozycję – sprawdźcie sami w GW.
Ale wracając do meritum, czyli do hotelu Nieznanego w Niewiadomolandii, w którym zatrudniono całkiem pokaźny sztab pokojówek. Właśnie tam, pewni naukowcy postanowili przeprowadzić bardzo interesujące badanie. W mojej opinii pokazuje ono, jak wiele jest nieznanych aspektów funkcjonowania ludzkiego mózgu. Zwłaszcza w kontekście potencjału, którym każdy z nas dysponuje, ale niekoniecznie wykorzystuje. Nawet pokojówka – podczas swoich rutynowych czynności.
I z góry, i z dołu, i z każdej innej strony przepraszam za sformułowanie „nawet pokojówka”. Bo sens tego zdania jest taki, że jednak praca pokojówki różni się od pracy np. pisarza. Choć kto wie? Może intensywność pracy ich mózgów jest nawet taka sama? W każdym razie, w mojej subiektywnej ocenie, poeta bardziej zaangażuje swój umysł podczas tworzenia wiersza, niż pokojówka podczas ścielenia łóżka. Nie myślcie jednak, że uważam, że profesja jaką jest bycie pracownikiem obsługi hotelowej, jest zajęciem bezmyślnym. Sama przez lat 8 z sukcesami sprzątałam m.in. końskie boksy, i nie wyobrażam sobie nie używać mózgu podczas tej czynności. W prawdzie nie próbowałam mówić wierszem, ale całkiem nieźle mi wychodziła wówczas proza. Proza życia…zwłaszcza
I po raz kolejny odbiegłam od tematu, i to dość daleko.
Zatem „wróć” mawia mama…
A mianowicie, w tym hotelu bacznie przyglądano się czynnościom wykonywanym przez personel, i wyciągnięto następujący wniosek: wykonywane czynności stanowią nie lada wysiłek. Wielu z nas powie, z uzasadnionym oburzeniem – też mi odkrycie! Ale to akurat jest mało istotne w całym zamieszaniu. Ważne jest, jak ta informacja wpłynęła na pokojówki w czasie trwania eksperymentu.
Pracowników podzielono na dwie grupy – tych, którzy zostali szczegółowo poinformowani o skali spalanych kalorii, podczas odkurzania, zmiany pościeli, prasowania itd. W zasadzie, to nie jedna z pań bezwiednie paliła na „stosie nadwagi” kalorie niczym „czarownica” Chodakowska – i to w godzinach pracy. Druga część próbki – żyła w błogiej nieświadomości – lewitując gdzieś między pokojami, nie zdając sobie sprawy, że każdy pokonywany stopień hotelowego piętra to aż 0,17 kalorii.
Naszych podopiecznych pozostawiono z tą wiedzą i niewiedzą, by rezultat zbadać za miesiąc.
I co się wydarzyło?
Po upływie miesiąca, z żarzącym się eksperymentalnym neonem ceteris paribus – czyli z założeniem, że osoby biorące udział w badaniu nie zmieniły nic w swoim trybie życia, czy diecie, zbadano uczestników eksperymentu. Wyniki były zaskakujące. Otóż „świadome swej pracy” pokojówki schudły, a także poprawiły się ich parametry ciśnienia krwi. Niestety w drugiej grupie pokojówek nie zmieniło się nic!
Wniosek?
Oczywiście nie jest jednoznaczny, bo może grupa „świadoma” zaczęła wkładać więcej energii i entuzjazmu w swoją pracę. A może zmiana nastawienia na bardziej pozytywne, przyczyniła się do tak rewelacyjnych rezultatów. Niemniej jednak wiele dotychczasowych zdobyczy naukowych na psychologicznym safari pokazuje, że zmiana nastawienia zmienia wiele, i to na lepsze. O tym, jak można oszukać siebie, czy połechtać optymizmem umysł przekonano się już dawno dzięki tabletkom placebo.
Ale jak się ma coaching do zdrowego odchudzania?
Dla mnie odpowiedź jest prosta, zwłaszcza w kontekście przywołanego eksperymentu.
Nastawienie jest kluczem do sukcesu. Czyż nie na tym polega m. in. coaching? To współcześni trenerzy personalni mówią nam co robić, jak robić, motywują nas, sugestywnie pokazują ścieżkę, którą powędrujemy wprost na salony kariery, czy na plaże, na których będziemy zawstydzać celebrytów swoją figurą. To oni uwodzą nasz mózg wizjami, które później snujemy leżąc na kanapie w swojej strefie komfortu. I właśnie tam, na tej sofie ma miejsce coś, co jest niezwykle istotne – czyli wizualizacja. Widzimy siebie, w miejscu i w formie, o której marzymy. Ta wizja jest pożywka dla podświadomości, która daje siłę i ułatwia świadome osiąganie celu. Ktoś kiedyś mądrze powiedział, że myśl jest zarzewiem czynu. Myśl więc pozytywnie!
Czym dla mnie jest coaching – w wielkim skrócie
Pozytywne myślenie w odchudzaniu też jest przedmiotem coachingu. Dla mnie osobiście coaching jest jakimś takim dziwnym tworem. Czymś co wytrysnęło z brzucha marketingowej surogatki, jako cudowne dziecię w czepku, które niemal każdy chce poniańczyć. Czy my już naprawdę nie potrafimy sami się określić? Czy jesteśmy aż takimi impotentami intelektualnymi? Czy z nami jest aż tak źle, że musimy słuchać kogoś, komu powiemy czego pragniemy, by on nam to powiedział, a wtedy uwierzymy? A z drugiej strony, jeżeli to komuś pomaga, to czemu nie?
MAMA – pierwszym coachem PRL-u
W sumie, gdyby tak się dobrze zastanowić, to moim pierwszym coachem była i jest moja mama. Nawet nominuję, ją z tego miejsca, z tego fotela, do nagrody w konkursie pierwszy coach PRL-u. To właśnie dzięki niej nauczyłam się wyobrażać sobie niemal wszystko, i to od najmłodszych lat. I żeby nie być gołosłowną, parę przykładów.
W czasach kiedy kiedy do szkoły chodziło się w obciachowych poliestrowych chałatach, ja próbowała bojkotować ich zakładanie, ale usłyszałam ” to wyobraź sobie, że Ci się podoba”. Jak kupiła mi równie obciachowe juniorki (bo nie było innego obuwia w tych czasach, a jedynie dzieci pierwszego sekretarza nosiły adidasy), też mi mówiła ” to wyobraź sobie, że Ci się podobają”. Zresztą razem z tą granatową szmatką z białym kołnierzem dziś mogłabym robić furorę na instagramie – jako oldschool designe. Z jedzeniem było dokładnie to samo, jak nie lubię rosołu, to też sobie musiałam wyobrazić… Takie czasy.
Wyobraź sobie, że…
W zasadzie ta złota maksyma „wyobraź sobie…” była stosowana na każdej płaszczyźnie mojego życia. Ona we mnie zakiełkowała, wrosła i jest ze mną do dziś. I sprzedają ją wam tu i teraz, bo jest tego warta. Nie raz jest powodem do śmiechu, bo przytaczam ją jako anegdotę, ale jest w niej trochę słonej prawdy. „Wyobraź sobie….” jest po to, by doceniać to co się ma, by to polubić, by po prostu nauczyć się pozytywnego myślenia. By widzieć klucz do szczęścia w rzeczach małych, i wizualizować sobie rzeczy wielkie, czy niemalże niemożliwe.
Dzięki tej umiejętności osiągnęłam, dokładnie to co ma.
Właściwe podejście
Nasze nastawienie wiele zmienia. Jeśli wykonujesz swoje obowiązki z entuzjazmem i energią, robisz to po prostu lepiej, a przy okazji zarażasz innych optymizmem. Nawet trudne, czy przykre zajęcia realizowane z pozytywnym nastawieniem dają więcej satysfakcji. Podobnie jest z zachowaniem diety. Jeżeli stosujesz dietę, na której jesteś nieszczęśliwy, wiecznie głodny, to uwierz mi, jej efektem możne być jedynie porażka. Wychodzę z założenia, ze dieta ma po prostu sprawiać przyjemność. I nawet lepiej jest zjeść ciastko celebrując ten moment, rozkoszując się jego smakiem, niż podjadać z poczuciem winy gdzieś po kątach.
Może rozpoczynając dietę lepiej jest jeść, rzeczy które sprawiają nam przyjemność, a w miarę upływu czasu powoli eliminować, to co jest niezdrowe, wprowadzać regularne godziny spożywania posiłków, czy ograniczać wielkość porcji. No i wierzyć w to, że tym razem się uda, i sobie to wyobrażać.
„Wyobraź sobie, że robisz, to dla siebie” – bo chyba tak się ma coaching, a zdrowe odchudzanie.
Autor: Dorota Hojda (Dseo)
Jedna odpowiedź
Zdrowe odżywianie to podstawa – zbilansowana dieta. Przede wszystkim należy unikać jedzenia przetworzonego oraz napojów słodzonych i cukru. Dobre jest też liczenie kalorii i trochę ruchu – da to pozytywne efekty.