Krem z dyni z grzankami w towarzystwie chili z piekła rodem
Krem z dyni z grzankami okazał się wspaniałą metamorfozą rosołu, który przejadł mi się w momencie, gdy w sklepie ujrzałam dynię hokkaido. I teraz, kiedy temperatura schowała się w termometrze za plecami zera, gorący kociołek z zupą jest doskonałym źródłem ciepła. Ale ono nie jest takie zwyczajne… Ono emanuje z naszego wnętrza niczym ciepło z szamotu w dobrze rozpalonym piecu. Gwarantuję, że kaloryfer podkręcony na maksa, nie wytrzyma konkurencji, jaką daje synergia działania chili, imbiru, kurkumy, pieprzu i czosnku.
Jak stać się gorącym kąskiem, prosta instrukcja
Miej rosół, dostojnie zwany bulionem, który stanie się bazą naszych kulinarnych poczynań. W zanadrzu niezbędne okażą się następujące składniki:
- Średniej wielkości dynia hokkaido
- Imbir – najlepiej świeży
- Czosnek około 3 ząbki
- Suszone pomidory
- Parę kromek chleba, by zrobić grzanki
- Papryczka chili świeża
Przyprawy i zioła
- Majeranek
- Tymianek
- Kurkuma
- Pieprz
- Sól
Do dzieła!
Rosół podgrzewamy.
Obieramy i kroimy dynie na kostki 1-2cm, będzie się szybciej rozpiekać.
Rozgrzewamy na patelni oliwę i wrzucamy do niej dynię, lekko solimy.
Kiedy dynia zaczyna robić się miękka, dodajemy starty imbir i parę ząbków czosnku. Zmniejszamy płomień pod patelnią.
Dajemy odrobinę czasu wszystkim składnikom, by połączyły się w jeden doskonały smak.
Zawartość patelni przekładamy do grzejącego się rosołu i doprawiamy:
- odrobiną kurkumy ona nie dość, że doda pięknego koloru, to nada fantastyczny smak
- papryką czerwoną słodką,
- pieprzem czarnym
- tymiankiem
- majerankiem
- solą
Dodajemy również pomidory suszone – mogą być takie z oliwy, albo jak u mnie w formie chipsów.
Całość gotujemy na wolnym ogniu około 5 min. I zostawiamy do lekkiego ostygnięcia.
Teraz mamy czas, by przygotować grzanki. Tego opisywać nie trzeba. Najnormalniej w świecie smażymy pokrojony w kostkę chleb.
Kiedy grzanki już mamy gotowe blendujemy naszą zupę na gładki krem. Doprawiamy w razie potrzeby. Pamiętajmy o jeszcze jednym szczególe. O tym co w nim diabeł tkwi. I to z samiusieńkiego piekła – czyli CHILI.
Drobno siekamy jedną maleńką papryczkę, będzie nam potrzebna do wrzucenia w ten jakże cudny, ognisty tygiel.
Et voila!!!